czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 1 - goodbye my almost lover


Niechętnie otworzyłam oczy. Zbudziły mnie wpadające do pokoju promienie słońca, unosząca się w powietrzu woń kawy i męski głos, wyśpiewujący przeróżne piosenki. Domyśliłam się, że miejsce obok mnie było już puste.
- Nie wstawaj, księżniczko - w progu ujrzałam uśmiechniętego bruneta, który trzymał białą tacę, jak się domyślałam, z samymi pysznościami. Kąciki moich ust uniosły się ku górze. Miałam najlepszego faceta na świecie w zasięgu mojej ręki. Położył tacę na wolnym miejscu i przywitał mnie miłym pocałunkiem.
- Nigdy nie mówiłeś do mnie księżniczko - zauważyłam z lekkim wyrzutem w głosie.
- Owszem, ale dzisiejszy dzień jest szczególny.
- Chyba właśnie dlatego nie jestem głodna - szybko wstałam z łóżka i pognałam w stronę łazienki, by móc się spokojnie wypłakać.
Godzina osiemnasta zbliżała się nieubłaganie, a ja wciąż krzątałam się po domu, sprawdzając, czy przypadkiem wszystko zabrałam.
- Kto by pomyślał, że rozstanie przyjdzie nam tak łatwo - Zac zwrócił się do mnie, zabierając z holu kolejne kartony, które pomagał mi zapakować do auta. - Po tylu latach razem, tylu wspólnie spędzonych chwilach...
- Zamknij się już! - gwałtownie wzięłam coś, co miałam pod ręką i rzuciłam w niego ze złością. Miał szczęście, że to był tylko miś, którego podarował mi kilka miesięcy temu.
- Wszystko będzie dobrze - przyciągnął mnie do siebie i zamknął nasze ciała w mocnym uścisku. Miałam ostatnią możliwość zaciągania się jego niepowtarzalnym zapachem, podczas gdy on lekko pieścił moje włosy. Jeszcze był mój. - Będę tęsknił - na te słowa odsunęłam się od niego i mając nadzieję, że zmieni zdanie, spojrzałam prosto w jego błękitne tęczówki. Byłam gotowa poświęcić wszystko tylko po to, aby móc z nim być do końca życia, a on nawet nie był w stanie powiedzieć mi, jak bardzo mnie kocha, tylko że będzie tęsknił, co było dla mnie oczywistą sprawą... Odwróciłam się na pięcie, wzięłam z szafki kluczyki i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopak poszedł za mną do samochodu, ale nie odezwał się ani słowem. Zdegustowana, wyciągnęłam dłoń w jego stronę i ukrywając wszystkie emocje, powiedziałam:
- Miło było Cię poznać, Efron - ból, cierpienie i smutek, wymalowane na jego twarzy, potwierdziły wszystkie moje obawy. Ani ja, ani on nie będziemy bez siebie szczęśliwi.
- To tyle? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Nie spieprz tego, Zac. Powodzenia - wsiadłam do samochodu i gwałtownie zatrzasnęłam za sobą drzwi, rzucając torebkę na siedzenie obok. Nacisnęłam pedał gazu, jednocześnie powstrzymując napływające do oczu łzy. Na moje nieszczęście zerknęłam w lusterko i zobaczyłam biegnącego za mną mężczyzne. Tego samego zresztą, z którym miałam być na zawsze. Miałam pełne pole do popisu - mogłam się zatrzymać... 1 2 3. Nie zrobiłam tego. Pozwoliłam na rozpoczęcie zaciętej walki pomiędzy rzeczywistością, a marzeniami...







~*~

Co myślicie? Może być jak na sam początek?

4 komentarze:

  1. Trochę tandetne, trochę bardzo.
    Z resztą jak kto lubi. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Minęły 74 lata, a ta jedna osoba wciąż żyje. Osiemnastoletnia Victoria Chambers widzi go jako nastoletniego siebie. Jest ciekawa wielu rzeczy : dlaczego tylko ona może go zobaczyć, co on ukrywa przed nią, i jak to możliwe, aby zakochać się do szaleństwa w ... duchu?

    Serdecznie zapraszam Cię na http://the-last-goodbye-tlumaczenie.blogspot.com/ :) Mam nadzieję, że wyrazisz tam swoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że trochę mnie zaciekawiło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, to ja, Twój Łoś, masz ten zaszczyt, że wbijam na Twojego bloga i nie mogę ogarnąć o co chodzi w tym opowiadaniu, ale i tak je kocham, bo jest Twoje... i głównym bohaterem jest Efron, co zdecydowanie nadaje mu klasy :D
    Więc... wiem, że nic już tu nie dodasz, znając Ciebie, ale chciałam, żebyś się jarała czterema komentarzami.

    Loffki kisski foreffki <3

    OdpowiedzUsuń